Jak wzmocnić odporność dziecka jesienią?

Odporność to zdolność organizmu do jego obrony przed wszechobecnymi w przyrodzie mikroorganizmami. Prawidłowa odporność jest nam „dana z natury”.
Niemowlęta i małe dzieci nie mają odporności wykształconej w takim stopniu jak dorośli. „Zdobywają ją” drogą kontaktu z mikroorganizmami, przeciw którym wytwarzają przeciwciała. Ten kontakt odbywa się albo przez przechorowanie choroby – wtedy jest to odporność pochorobowa, lub po podaniu szczepionek ochronnych – wówczas mówi się o odporności poszczepiennej.
Zbyt często matki stwierdzają podczas wizyty u lekarza, że ich dziecko „ma słabą odporność, bo tak często choruje” albo – że „dziecko nie ma wcale odporności”. Takie dylematy mają zwłaszcza matki, których dziecko zaczyna chorować, idąc po raz pierwszy do przedszkola lub szkoły.
Początek roku szkolnego przypada na okres końca lata i początku jesieni. Następne miesiące to deszczowa i chłodna jesień i zima. W związku z tym, ze zwiększoną częstotliwością występują wówczas sezonowe zachorowania typu przeziębienia, infekcje grypopodobne, a wczesną wiosną – także na grypę. Większość dzieci przebywających w określonym środowisku domowym nie miała możliwości zetknięcia się z „tak dużą i różnorodną” ilością mikroorganizmów, głównie wirusów, jaka występuje w środowisku szkolnym. Dlatego naturalnym zjawiskiem jest zwiększona zachorowalność i „łatwe łapanie” infekcji.
Dochodzi to tego jeszcze jeden bardzo ważny, aczkolwiek niedoceniany, czynnik obniżający naturalną odporność dziecka, a przez to sprzyjający zachorowaniom. Jest nim stres związany z niewiadomą, kilkugodzinną „rozłąką” z matką i bliskimi, koniecznością podporządkowania się pewnym „rygorom” – wszystko to nawet, jeśli dziecko mówi, że bardzo lubi przedszkole czy szkołę.
Kilkadziesiąt lat badań nad zjawiskiem stresu i jego wpływem na zdrowie zaowocowało powstaniem nowej dziedziny nauki, zwanej psychoimmunologią. Już w samej nazwie znajduje się nawiązanie do układu odpornościowego. Naukowcy dawno zauważyli, że osoby żyjące w stresie mają obniżoną odporność i łatwiej zapadają na infekcje. Za to zjawisko odpowiedzialny jest neuropeptyd Y, którego istnienie odkryli badacze z Australii. Uczestniczy on w normowaniu rytmu dobowego, odpowiedzi organizmu na stres, regulacji apetytu. W warunkach narażenia na stres, zwłaszcza długotrwały, neuropeptyd Y wydzielany jest on w nadmiarze i hamuje aktywność układu odpornościowego, głównie blokując komórki zwalczające wirusy i bakterie.
Walkę ze stresem można jednak wygrać – dziecko powinno mieć wsparcie bliskich w rozwiązywaniu „dylematów i tragedii” związanych z pójściem do szkoły. Od pierwszych dni należy interesować się tym, co dzieje się w szkole. Trzeba rozmawiać z dzieckiem, by uniknąć narastania problemów potęgujących stres. Dobrym zwyczajem jest okresowy kontakt z nauczycielem – nie tylko przy okazji wywiadówek. Dziecko będzie wówczas widziało, że rodzice interesują się „życiem szkoły” i na pewno pomogą, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Przepis na odreagowanie napięć jest prosty – wystarczy aktywność fizyczna kilka razy w tygodniu i właściwie ułożona dieta, o której piszę poniżej.
Ważne jest dostarczenie dziecku – oczywiście w porozumieniu z lekarzem i jeśli zachodzi taka potrzeba – preparatów magnezu, witamin z grupy B i probiotycznych szczepów bakterii (zawartych m.in. w jogurtach), których dobroczynny wpływ polega m.in. na wspomaganiu odporności.
Współcześni rodzice zapisują swoje dzieci na szereg dodatkowych zajęć pozalekcyjnych, które mają zapewnić potomstwu szereg umiejętności, pozwalających w przyszłości „osiągnąć gwarantowany sukces”. Czy naprawdę biegające z jednych na drugie zajęcia, dziecko jest szczęśliwe oraz zdrowe fizycznie i psychicznie? Zanim podejmie się decyzję o rozwijaniu zainteresowań – co oczywiście nie jest naganne, po warunkiem, że w zdrowych proporcjach – należy porozmawiać z dzieckiem o tym, co najbardziej lubi, o czym marzy. Dobrzy rodzice, obserwując rozwijające się dziecko, znają jego talenty i będą je rozwijać w sposób wyważony, ale nie kosztem snu dziecka, wypoczynku i „ zwykłej” zabawy w grupie rówieśniczej na podwórku.
Bardzo ważnym czynnikiem pobudzającym rozwój odporności dziecka jest właściwa ilość snu. Najcenniejszym okresem snu jest jego faza przed północą, stąd zalecenia snu „po bajce” nie są pozbawione uzasadnienia. We współczesnych rodzinach, w których domownicy przychodzą do domu około godziny 17 lub 18, nie jest to możliwe do realizacji. Tym niemniej, należy zrobić wszystko, by dziecko miało odpowiednią ilość snu: od 8 do 10 godzin – w zależności od indywidualnego rytmu. W czasie zdrowego snu regeneracji podlegają wszystkie organy naszego ustroju, a przede wszystkim mózg. Odpoczywa serce i przewód pokarmowy – dlatego nie należy przekarmiać dziecka przed snem. Pokój, w którym śpi dziecko, powinien być przewietrzony, a bielizna nocna – luźna, wykonana z naturalnych materiałów (bawełna, len).
Dieta uczącego się dziecka powinna zawierać wszystkie niezbędne składniki zapewniające prawidłowy wzrost oraz rozwój fizyczny i psychiczny. Dziecko rośnie i potrzebuje odpowiedniej ilości białka, tłuszczy (w przewadze tzw. nienasyconych, choć ważne są również nasycone), węglowodanów prostych i złożonych, witamin i składników mineralnych. Większość z nas ma świadomość potrzeby dostarczania organizmowi witamin i pierwiastków śladowych, a stosowanie suplementów jest powszechne. Tymczasem jednak, jak wykazały ostatnie badania, więcej korzyści przynosi spożywanie witamin i składników mineralnych w naturalnej postaci.
Dobrym pomysłem jest wzbogacenie diety dziecka we wspomniane wcześniej produkty probiotyczne, zawierające białko, witaminy z grupy B oraz wapń konieczny do rozwoju kośćca. Pod wpływem specjalnych bakterii zawartych w probiotykach ulega pobudzeniu układ immunologiczny przewodu pokarmowego – kolebka naszej odporności.
Ważne jest, aby dziecko nie wychodziło do szkoły bez porannego posiłku, gdyż „mózg pracuje na glukozie”, a po śnie nocnym jej „zapasy” muszą zostać uzupełnione. Są dzieci, które rano „nic nie przełkną”, ale na pewno wypiją małą szklankę ulubionego soczku, a to wystarczy na pierwszą godzinę. Potem dziecko powinno zjeść zabraną z domu (obowiązkowo) kanapkę i owoc oraz wypić sok. Wówczas mózg „ma paliwo do pracy”, wytwarzana jest energia niezbędna do wysiłku fizycznego, produkowane są potrzebne do walki z mikroorganizmami przeciwciała.
W żadnym wypadku nie wolno zamiennie dawać dziecku do szkoły chipsów, batoników, dużych ilość słodyczy, „bo tylko to lubi”. Trzeba też pouczyć potomka, żeby w sklepiku szkolnym kupił sobie sok albo napój owocowy w kartoniku, a nie bezwartościowe wypełniacze. Zresztą, dietetycy postulują usunięcie ze sklepów szkolnych niezdrowej żywności.
Po całym tygodniu pracy szkolnej, w okresie weekendu, dzieci – zwłaszcza mieszkające w wielkich miastach – powinny w miarę wolnego czasu rodziców korzystać z aktywnego wypoczynku „na tzw. świeżym powietrzu”. Nie musi to być od razu wyprawa w góry lub nad morze; wystarczy spacer lub jazda na rowerze po lesie czy w parku (ale tak, by nie łamać obowiązujących przepisów) lub inne ulubione zajęcia rekreacyjne.
Jeśli u dziecka pojawią się objawy infekcji wirusowej, należy unikać zbędnego, „na wszelki wypadek”, podawania antybiotyków. O ich zastosowaniu powinien zadecydować lekarz, gdy zachodzi podejrzenie zakażenia bakteryjnego.
Z wieloletniej praktyki wiem, że matki często proszą o „jakiś lek na podniesienie odporności”, a nawet mają już przygotowane nazwy leków. Tymczasem, nie ma cudownych leków, które zabezpieczą przed infekcjami dziecko przebywające w zbiorowisku rówieśniczym. Dostępne na rynku leki homeopatyczne, wyciągi z różnorodnych roślin nie gwarantują sukcesu. Jeśli lekarz „ugnie się” i zaleci wskazany lek, uspokoi to matkę, a pośrednio i dziecko, czasem przynosząc spektakularny sukces, który przypisać należy jednak raczej dojrzewaniu odporności własnej. Jeśli chodzi o stosowanie preparatów tranu, to jest ono wskazane u wybranych dzieci, pod kontrolą lekarza i nie w nadmiarze. Należy też pamiętać o dostosowaniu dawki witaminy D, jeśli taka jest podawana dziecku otrzymującemu tran.
Jeśli dziecko, które poszło do szkoły, zaczyna często i ciężko chorować, należy bezzwłocznie udać się z nim do lekarza, zwłaszcza jeśli dotychczas niespecjalnie często podupadało na zdrowiu.
Reasumując: nie ma cudownych sposobów farmakologicznych „poprawy odporności”. Poza tym – nie ma takiej potrzeby, gdyż wraz z wiekiem dziecka rozwinie się ona sama. Tym niemniej, zarówno dla dziecka, jak i dla jego rodziców, korzystne i pomocne w tym względzie będzie realizowanie zasad szeroko pojętego „zdrowego stylu życia”.
Aktualizacja: 2017-01-10
lek. med. Grażyna Słodek, specjalista pediatrii

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować