Zaburzenia odżywiania u mężczyzn

Internet – kopalnia wiedzy. Dowiesz się tam, czym jest anoreksja i bulimia. Porozmawiasz na czacie z osobami, które mają problemy z jedzeniem. Uzyskasz wsparcie i informację o tym, jak radzić sobie z chorobą. Na kontrowersyjnych stronach Pro-ana poczytasz o osobach, dla których niejedzenie jest stylem życia, a anoreksja – przyjaciółką.
Wszystko to jednak dla dziewcząt i o dziewczynach. Owszem – mowa tam o facetach. Jako tych, którzy: „widzą tylko ciało”, „nie rozumieją problemu”, „zmuszają kobietę do bycia szczupłą”. Czy mężczyźni mają coś wspólnego z zaburzeniami jedzenia?
„Rodzice wiedzą, że mam problemy z jedzeniem, nie wychodzą z domu dopóki nie zjem obiadu. Czasem – jak dzisiaj – udaje mi się opuścić jeden posiłek, ale zazwyczaj pilnują żebym jadł 2 razy dziennie. Nienawidzę tego. Gdyby nie oni, miałbym idealne ciało. Wiem, że mogę to osiągnąć, ale oni mi nie pozwalają. Mam nadzieję, że wydostanę się z tego domu, zanim popełnię samobójstwo. Nie chcę być gruby. Nie chcę!” (Mariusz 19 lat, 171 cm wzrostu, 50 kg)
Często rodzice cieszą się, że syn przestał jeść w fast-foodach – „w końcu dba o siebie”, „prowadzi zdrowy tryb życia”, „trzyma formę”. Niepokój zaczyna pojawiać się, kiedy początkowo odmawia dokładki, a później – obiadu. Woli jeść sam w pokoju. Niknie w oczach. Obsesyjnie kontroluje wagę. Produkty żywnościowe zaczyna dzielić na dozwolone i niedozwolone. Pojawiają się problemy ze zdrowiem, depresja.
To prawda, że mężczyźni cierpią na zaburzenia jedzenia znacznie rzadziej niż kobiety. Nie jest jednak prawdą, że ten problem ich nie dotyczy. Od 5% do 10% osób z anoreksją oraz 10% do 15% osób z bulimią stanowią mężczyźni. Aż 40% cierpiących z powodu napadowego objadania się to właśnie mężczyźni. Najczęściej zaczynają chorować później niż dziewczęta – między 15 a 19 rokiem życia.
Okazuje się, że ryzyko wystąpienia zaburzeń jedzenia w większym stopniu dotyczy tych mężczyzn, którzy uprawiają zawód wymagający utrzymania szczupłej sylwetki i dobrej prezencji. W grupie ryzyka znajdują się zatem sportowcy, tancerze, czy na przykład modele.
Wydaje się jednak, że liczba mężczyzn cierpiących na zaburzenia jedzenia jest znacznie większa niż podają statystyki. Określanie zaburzeń odżywiania jako „dziewczęcej choroby”, może mieć negatywny wpływ na przyznanie się mężczyzn do trudności w obszarze jedzenia – a co za tym idzie – do szukania pomocy. Mężczyźni nie chcą pokazać się jako „niemęscy” – zgodnie ze stereotypem to kobiety mają problemy z odchudzaniem. Zarówno lekarze, jak i rodzice, rzadziej niż w przypadku dziewcząt, skłonni są do przypisywania zaburzeń jedzenia chłopcom. Zaburzenie odżywiania, jakim jest napadowe objadanie się, może przebiegać u mężczyzn nierozpoznane, ponieważ jest zgodne z panującym stereotypem dotyczącym tej płci – panowie jedzą więcej niż kobiety, a nadmierne jedzenie w większym stopniu zwraca uwagę u pań.

Dlaczego mężczyźni chorują na zaburzenia jedzenia rzadziej niż kobiety?

Pierwszym czynnikiem „chroniącym” mężczyzn jest mniejszy stres związany z dojrzewaniem. W tym okresie rozwojowym, podlegają oni innym zmianom biologicznym aniżeli kobiety, inne jest też dla nich znaczenie tych zmian. U dziewcząt zwiększa się ilość tłuszczu na piersiach, udach, talii i biodrach, co może wpłynąć na mniejsze poczucie własnej wartości. Dziewczęta często nie potrafią zaakceptować swojego wyglądu, który znacznie odbiega od lansowanej przez media szczupłej kobiecej sylwetki. Jest to okres dojrzałości fizycznej, ale nie psychicznej – stąd częsta niechęć do zmian, które zachodzą w ciele.
U chłopców dojrzewanie często jest okresem intensywnego wzrostu, zmniejszenia wagi ciała i wyrobienia się muskułów, co może wpływać na zwiększenie poczucia własnej wartości i pewności siebie. Mężczyźni posiadają zazwyczaj w organizmie mniej komórek tłuszczowych niż kobiety, mogą zatem w mniejszym stopniu skupiać się swojej sylwetce i ilości zawartego w ciele tłuszczu.
Drugim czynnikiem, chroniącym mężczyzn przed wystąpieniem zaburzeń odżywiania, jest inny niż dla kobiet kulturowo-społeczny ideał sylwetki. Innymi słowy, mężczyźni – w znacznie mniejszym stopniu aniżeli kobiety – podlegają presji bycia szczupłym. To głównie do kobiet adresowane są artykuły w prasie i reklamy, dotyczące różnych metod odchudzania. To właśnie kobiety słyszą przekaz: „Być szczupłą = Być seksowną = Być pożądaną”. Mężczyźni nie chcą być chudzi, lecz posiadać wysportowane i umięśnione ciało. Dlatego też znacznie rzadziej niż dziewczęta stosują dietę, preferując siłownię i sterydy.

Być jak Pudzianowski…

Wysportowana sylwetka mężczyzny utożsamiana jest nie tylko ze zdrowiem, ale i z posiadaniem samodyscypliny, a także – z atrakcyjnością seksualną. Innymi słowy – kobietom podoba się u mężczyzn „kaloryferek na brzuszku”. Jednak presja społeczna, dotycząca zwiększenia muskulatury ciała, może wpływać na coraz częściej diagnozowaną u mężczyzn (zwłaszcza – u kulturystów) tzw. dysmorfię mięśniową (ang. muscle dysmorphia). Początkowo określana była ona terminem „odwróconej anoreksji”. Osoby cierpiące na anoreksję mają tendencję do przeceniania rozmiaru własnego ciała. Mimo, że ich waga jest znacznie poniżej normy, kiedy spoglądają w lustro, widzą osobę otyłą, której sylwetka daleka jest od ideału. W dysmorfii występuje inne zaburzenie percepcji własnego ciała – pacjent postrzega siebie jako niewystarczająco umięśnionego, mimo, że posiada bardzo rozbudowaną muskulaturę. W efekcie – przyjmuje środki zwiększające masę mięśniową oraz obsesyjnie uprawia te rodzaje sportu, które prowadzą do zwiększenia muskulatury. Uprawianie sportu staje się dla niego tak ważne, że zaburza relacje rodzinne i codzienne funkcjonowanie.
„Mam 182 cm i 50 kg. Nie chcę przytyć, bo boję się, że przestanę być trendy…”

Aktualizacja: 2017-01-10
mgr psychologii Agnieszka Mizerska

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować