O depresji – utracony blask życia

Czujesz, że życie traci swój blask, masz obniżony nastrój, nic Ci się nie chce. Nie wiedzieć skąd, pojawia się nagle przekonanie, że nic dobrego już Cię w życiu nie spotka.
Nic dziwnego – dobre rzeczy nie przytrafiają się takim nieudacznikom, jak Ty. Nic Ci nie idzie, masz problemy ze skoncentrowaniem się na najprostszym zadaniu. Jesteś przekonany, że nawet jeśli zdołasz się z nim zmierzyć, to zapewne i tak niczego to nie zmieni, bo przecież nic nie jest w stanie rozproszyć wszechogarniającego Cię smutku.

Takie stany zdarzają się każdemu z nas.

Co więcej – zazwyczaj kilka razy w ciągu dnia nasz nastrój ulega pogorszeniu tylko po to, by za chwilę znów wyraźnie się poprawić. To efekt naturalnego falowania nastroju – tak powszechnego, że większość z nas nie zwraca na to zjawisko najmniejszej uwagi. Ale bywa też tak, że stan obniżonego nastroju trwa kilka dni i wtedy może pojawić się pytanie: czy to już depresja, czy jeszcze zwykła chandra, której nieprzyjemnych skutków doświadczamy od czasu do czasu wszyscy?

Depresję od chandry różni kilka czynników.

Chandra, w przeciwieństwie do depresji, trwa zazwyczaj stosunkowo krótko (od kilku godzin do kilku dni). Utrudnia co prawda działanie i zabarwia świat na szaro, ale, w przeciwieństwie do depresji, nie powoduje dezorganizacji całego życia.
Chandra nie jest niczym innym jak tylko przejściowym stanem obniżonego nastroju. Najczęściej mija samoistnie, podczas gdy depresja jest chorobą. Chorobą wymagającą leczenia, ale też chorobą, którą udaje się wyleczyć.
Osoba cierpiąca z powodu depresji zazwyczaj skarży się na uczucie zniechęcenia, brak energii, niechęć do działania, pogorszenie sprawności fizycznej i intelektualnej, kłopoty z pamięcią i koncentracją uwagi. Ma uczucie, że nic ją już nie cieszy i nic nie przynosi w jej cierpieniu ulgi. Smutek, zniechęcenie i lęk odbierają życiu cały jego smak.
Otoczenie uważnie obserwujące chorego może zauważyć jego małomówność, spowolnienie reakcji, utratę dawnych zainteresowań, niezadowolenie z siebie i innych, niechęć do podejmowania jakiegokolwiek wysiłku.
I nic w tym dziwnego, skoro na wysiłek brakuje energii, a jego rezultaty oceniane są przez chorego negatywnie.
Depresja powoduje, że człowiek źle ocenia swoją przeszłość i teraźniejszość. Natomiast przyszłość staje się źródłem nieustannych obaw i niepokoju, czasem, w którym mogą go spotkać same niepowodzenia i klęski. Tendencja do samooskarżania sprawia, że niewielkie zaniedbanie czy drobny błąd popełniony w przeszłości urastają do rangi przestępstwa nie do wybaczenia.
Chory zaczyna unikać kontaktów z ludźmi w przekonaniu, że intelektualnie nie będzie w stanie sprostać wymogom zwykłej konwersacji towarzyskiej. Boi się, że świat spostrzeże jego odmienność. Czuje się nieprzydatny, a czasem wręcz obwinia się za problemy innych ludzi.
Obniżonemu nastrojowi towarzyszą często objawy somatyczne, jak choćby bóle głowy czy dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego. Zazwyczaj chory źle śpi – co prawda zasypia bez większych problemów, ale jego sen to tak naprawdę kilka lub kilkanaście krótkich epizodów w ciągu nocy. Zdarza się, że budzi się po godzinie lub dwóch i nie jest już w stanie więcej tej nocy zasnąć. Nic więc dziwnego, że rano czuje się zmęczony i zniechęcony.
Depresja jest schorzeniem dość powszechnym (niektóre dane mówią, że zapada na nią około 17-20% populacji), a jej pojawienie się nie zależy od wykształcenia, pozycji społecznej czy poziomu intelektualnego. Co prawda szczyt zachorowań na tę chorobę przypada pomiędzy 35 a 55 rokiem życia, ale chorują na nią zarówno starsi jak i młodsi.

W sposób bardzo uproszczony możemy podzielić depresję na trzy rodzaje.

Pierwszy z nich to depresja endogenna, będąca wynikiem zaburzeń metabolizmu mózgu i pojawiająca się bez żadnej uchwytnej przyczyny. W przeciwieństwie do depresji psychogennej, występującej w powiązaniu z konkretnym, traumatycznym wydarzeniem życiowym, depresja endogenna ma tendencję do nawrotów i wymaga leczenia farmakologicznego.
Źródłem depresji psychogennej (mającej pochodzenie psychologiczne) najczęściej, choć nie wyłącznie, bywa strata: bliskiej osoby, pracy, strata materialna czy też utrata określonych możliwości. Sytuacja straty zazwyczaj powoduje przygnębienie, a towarzyszące jej napięcie emocjonalne może prowadzić do zaburzenia codziennego funkcjonowania. Tyle tylko, że po pewnym czasie życie człowieka wraca do normy. Jednak w przypadku depresji psychogennej przygnębienie spowodowane owym wydarzeniem trwa niewspółmiernie długo, następuje głęboka dezorganizacja życia, a myśli i uczucia mimo upływu czasu nadal skoncentrowane są na utraconym obiekcie czy możliwości. Taka sytuacja powinna być sygnałem, że warto byłoby skorzystać z pomocy psychiatry, psychologa czy psychoterapeuty.
Trzeci rodzaj to depresje wywołane chorobą somatyczną, wiążące się z wpływem samej choroby na funkcjonowanie układu nerwowego, jak również z przeżyciami towarzyszącymi borykaniu się z nią.
Niezależnie od rodzaju i przyczyn (które to przyczyny oczywiście mogą nakładać się na siebie nawzajem), depresja może przybiegać z różnym nasileniem, począwszy od manifestowania się pojedynczych symptomów, a skończywszy na sytuacji, w której człowiek na skutek choroby wypada ze swojej roli zawodowej i społecznej, przeżywa urojenia winy i kary, czy w końcu podejmuje próby samobójcze.
Depresja jest chorobą wymagającą leczenia i oczekiwanie, że minie sama bywa najczęściej nieuzasadnione. Człowiek pozostawiony w takiej sytuacji sam sobie czuje się coraz gorzej i gorzej, szczególnie, jeśli pozbawiony jest zrozumienia i wsparcia ze strony otoczenia. Bywa wręcz tak, że najbliżsi czy współpracownicy próbują go przekonać o tym, że nadmiernie wyolbrzymia swoje problemy, że inni mają w życiu gorzej, a w ogóle gdyby poszedł do kina lub na spacer, to na pewno poczułby się lepiej. Kino czy spacer co prawda jeszcze nikomu nie zaszkodziły, ale z całą pewnością nie stanowią remedium na depresję.
Zniecierpliwienie otoczenia, traktowanie zachowania osoby chorej jako przejawu lenistwa, słabości charakteru, udzielanie rad typu: „weź się w garść”, „nie histeryzuj, bo innym jest trudniej” wcale nie poprawia sytuacji, tak jak nie poprawiają jej próby rozweselania na siłę, organizowanie choremu czasu czy wysyłanie go na urlop, bo jeśli solidnie odpocznie, to wszystko minie. Nie minie. Wręcz przeciwnie, upływ czasu, o który odwlecze się decyzja o podjęciu leczenia, tylko pogorszy sprawę.
Warto też pamiętać, że osobie cierpiącej z powodu depresji nie pomoże również nieustanne głaskanie po głowie, wyręczanie we wszystkich obowiązkach czy tolerowanie wybuchów jej złości.

Aktualizacja: 2017-01-10
mgr Hanna Lemańska-Węgrzecka, specjalista psychologii klinicznej, socjoterapeuta, absolwentka szkolenia z zakresu terapii rodzin; Firma Profesja Consulting

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować