Paluszek i główka, czyli jak odróżnić dziecko chore od takiego, które nie chce się uczyć?

„Paluszek i główka to szkolna wymówka” – tak brzmi bardzo popularne przysłowie, doskonale oddające omawiany w tym artykule problem.
Ale rozróżnienie, czy podawane przez dziecko dolegliwości bólowe lub inne nieprawidlowości rzeczywiście występują, czy też są symulowane, nie jest łatwe i czasem wymaga przeprowadzenia postępowania diagnostycznego.
Najczęściej „dolegliwości” prezentują dzieci i młodzież mająca problemy z: przystosowaniem społecznym, nadążaniem za programem szkolnym lub prawidłowym funkcjonowaniem rodziny oraz uczniowie dotknięci w szkole i poza nią zjawiskiem tzw. „fali”.
Przystosowanie społeczne jest oceniane w szkole i w środowisku pozaszkolnym. Jest to odrębna funkcja rozwojowa, która nie jest jednakowa u wszystkich dzieci. Jeśli jest ona prawidłowo wykształcona, ułatwia wejście w nowe związki, współdziałanie w grupie, pomaga w rozwiązywaniu konfliktów społecznych bez agresji, daje możliwość wykorzystania mowy do porozumiewania się. Położenie dzieci z brakiem umiejętności przystosowania społecznego może być tragiczne. Mogą doznawać poniżania słownego, dręczenia i całkowitego odrzucenia, jak również różnych subtelnych form odtrącenia (np. nie są zapraszane do wspólnych zabaw, na urodziny, spotkania w grupie rówieśniczej). Takie dzieci mogą szukać schronienia w towarzystwie młodszych kolegów, zwierząt, w świecie fantazji lub wśród dorosłych. Ten deficyt może wywrzeć trwały wpływ na zdrowie psychiczne i przyszłe życie zawodowe.
Problemy z nadążaniem za programem szkolnym dotyczą zwykle dzieci mniej zdolnych lub prawidłowo uzdolnionych, które z jakiegoś powodu zaniedbały systematyczną naukę. Nowe zadania i coraz większe wymagania co do objętości materiału do nauczenia się powodują, że dziecko nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom i „zapętla się”.
Problemy z prawidłowym funkcjonowaniem rodziny. Najczęstsze problemy tego typu to alkoholizm jednego lub obojga rodziców, przemoc w rodzinie, wykorzystywanie seksualne dziecka przez domownika lub innego członka rodziny, używanie przez dziecko alkoholu i/lub narkotyków.
Zjawisko „fali” w szkole lub poza szkolą. Zastraszone i często zmuszane do oddawania drobnych kwot pieniężnych, dzieci boją się zarówno drogi do szkoły, jak i przerw między lekcjami. Najlepszym wyjściem jest nie iść do szkoły. Warto pamiętać, że w tej grupie dzieci, podobnie jak w poprzednio wymienionej, występuje najwięcej jest rzeczywistych chorób, wynikających z przewlekłego stresu.
Fikcyjne dolegliwości, które najczęściej zgłaszają dzieci i młodzież, to: bóle brzucha, bóle głowy, bóle w klatce piersiowej i ból serca, omdlenia i zasłabnięcia, wymioty, biegunka i duszność.
Bóle brzucha. Dziecku, które symuluje, trudno jest opisać, na czym polega ból. Dolegliwościom rzadko towarzyszą, typowe dla „organicznego” bólu: zmieniony wyraz twarzy, bladość, spocone czoło, przymusowa pozycja na boku z podkurczonymi kolanami. Ból szybko mija, gdy zapadnie decyzja: „zostajesz w domu”, a już na pewno dziecko nie chce iść do lekarza. Bóle nie występują w dniach wolnych od szkoły i w wakacje.
Bóle głowy. Podobnie jak przy sfingowanych bólach brzucha, dziecko nie umie sprecyzować, jaki charakter ma ból, nie ma „cierpiącego” wyrazu twarzy, źrenice nie są poszerzone, a serce bije normalnie (przy „organicznych” bólach głowy akcja serca jest zwykle przyspieszona, poza objawami nadciśnienia śródczaszkowego, gdzie może być zwolniona). Jeśli nawet dziecko się położy, to nie na długo. Nie należy jednak bagatelizować przewlekłych porannych bólów głowy, którym towarzyszą nudności i/lub wymioty!
Bóle w klatce piersiowej i ból serca. U dzieci rzadko występują bóle w klatce piersiowej, których źródłem jest choroba serca. Ponieważ dziecko wie, że ból serca wskazuje na poważną chorobę, zdaje sobie również sprawę, że zgłoszenie tego rodzaju dolegliwości powinno „zestresować” rodzinę. O tym, że może być ona symulowana, świadczy brak bladości twarzy, wyrazu niepokoju oraz przyspieszenia lub zwolnienia akcji serca (łatwo można zmierzyć tętno dziecka).
Omdlenia i zasłabnięcia najczęściej występują u dorastających dziewcząt. Typowe jest „bezpieczne padanie” na łóżko, wersalkę, miękkie podłoże. W „udawanych” przypadkach z dzieckiem można nawiązać kontakt, mruga powiekami, ma prawidłowe tętno i ciśnienie krwi (jeśli jest możliwość pomiaru), nie występuje bladość.
Wymioty. Najczęściej dziecko wymiotuje w zamkniętej łazience, a po wyjściu z niej nie ma typowego wyglądu nie występują załzawione oczy czy zaczerwieniona twarz. Oczywiście, dziecko może też sprowokować wymioty, dlatego w przypadku wątpliwości należy zażądać „obecności przy wymiotach” i pokazania, „co w nich było”.
Biegunka. Osobie nie będącej lekarzem dość trudno jest ocenić, czy ten objaw jest obecny. Jednak rodzic, omacując brzuch dziecka, może z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, czy obecne są „przelewania”, ból przy dotykaniu, itd. Można też poprosić, by dziecko nie spłukiwało wody w ubikacji po oddaniu stolca.
Duszność. Dosyć łatwo jest ocenić, czy dziecko rzeczywiście ma trudności z oddychaniem. Samo przyspieszenie i pogłębienie oddechu dość szybko kończy się omdleniem z powodu tzw. hiperwentylacji. Dziecko markujące duszność nie wykazuje typowego dla niej niepokoju, nie ma „strachu w oczach”, nie jest blade ani sinawe. Udawanej duszności nie poprzedza kaszel ani świszczący oddech, a jeśli występuje – to wyraźnie widać, że jest wymuszony.
Jak już wcześniej wspomniałam, rzeczywiste dolegliwości występują zarówno w tygodniu, jak i w dni weekendowe, w czasie ferii i w wakacje. Natomiast te, będące wymówką przed pójściem do szkoły, nie pojawiają się w dniach wolnych, a także szybko ustępują, jeśli zwolnimy dziecko „z przymusu szkolnego”. I jeszcze jedna bardzo typowa prawidłowość – nasilenie dolegliwości, prawie o cechach epidemii, w dniach poprzedzających wystawianie ocen na półrocze i koniec roku oraz przed wywiadówką. Dotyczy to przeważnie starszych dzieci i młodzieży, często kończy się przyjęciem do szpitala, a wtedy nierzadko nauczyciele „litują się”, podciągają oceny i ....cel zostaje osiągnięty!
Może przedstawiam ten problem w sposób nieco bulwersujący i trywializuję, ale przez wiele lat pracy w szpitalu obserwowaliśmy dużo dzieci i młodzieży z opisywanymi powyżej problemami i wielokrotnie byliśmy wystawiani na próbę w rodzaju „kto kogo przechytrzy”.
Dlatego w przypadku powtarzających się dolegliwości oraz występowania „ostrych” objawów, które budzą ich wątpliwości, rodzice zawsze powinni zgłosić się z dzieckiem do lekarza i poinformować go o swoich podejrzeniach.
Lekarz, po zbadaniu dziecka, rozmowie z nim – najlepiej bez obecności rodziców, a jeśli potrzeba – po wykonaniu niezbędnych badań, zadecyduje o sposobie dalszego postępowania. Czasami konieczna jest hospitalizacja celem obserwacji dolegliwości w czasie, w oderwaniu od środowiska domowego, oraz przeprowadzenie przez lekarza lub pielęgniarkę szczerej rozmowy z dzieckiem. Niezwykle cennym źródłem informacji są rozmowy dzieci na sali chorych – mali pacjenci udzielają sobie wówczas często „ fachowych instrukcji” co do objawów choroby, która jest „ najważniejsza i najbardziej groźna”.
Prędzej czy później prawie każde dziecko symulujące chorobę „otwiera się” i wyznaje personelowi medycznemu przyczynę swego zachowania. Najczęściej okazuje się ona „banalna”. Zdarzają się jednak również sytuacje wymagające bardzo trudnych i stanowczych rozmów z rodzicami.
Wcale nie rzadko rodzice „wybielają” wizerunek własny i rodziny, nie widzą problemu, atakują dziecko, które ich zdaniem „niepotrzebnie demonizuje”. W takich przypadkach konieczna jest pomoc psychologa i specjalistów z centrum pomocy rodzinie.
Pomoc psychologa jest potrzebna również zawsze, gdy mamy do czynienia ze zjawiskiem uciekania w chorobę z powodu niechęci do szkoły. Interwencja psychologiczna nie powinna się wówczas skończyć na jednej wizycie. Należy pamiętać, że zasadniczy krok do rozwiązania problemu to szczera rozmowa rodziców z dzieckiem, z nauczycielami lub między sobą, a psycholog i lekarza są tylko pomocnikami.
„Uciekanie w chorobę” to w niedużym procencie cwaniactwo starszych uczniów, typowa dla tego wieku abnegacja i zwykłe lenistwo. Zdecydowanie częściej jest to wołanie o pomoc – zwłaszcza, gdy dotyczy młodszych dzieci i towarzyszy źle funkcjonującej rodzinie.
Na koniec powtórzę po raz kolejny: lepiej sprawdzić, czy dziecko na pewno jest zdrowe, niż przegapić istniejącą, często poważną chorobę!
lek. med. Grażyna Słodek, specjalista pediatrii (2008-09-25)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować