Czy doba jest z gumy i czemu czasem warto powiedzieć „nie chce mi się” zamiast „nie mam czasu”?

Czujesz, że na wszystko brakuje Ci czasu? Jesteś w ciągłym pośpiechu i denerwujesz się, czy zdążysz ze wszystkim na czas? A może widzisz rozwiązanie w spełnieniu życzenia, aby doba była dłuższa o parę godzin?
Jako trener biznesu często spotykam się z takim niejawnym, być może podświadomym, oczekiwaniem spośród uczestników moich zajęć, że po szkoleniu będą mieli więcej czasu na wszystko, a wszystkie sprawy, na które czasu brakowało, same sobą jakoś się ułożą. No cóż, przy całych moich dobrych chęciach, nie jestem magikiem, który jak królika z kapelusza wyjmie parę godzin i podaruje w prezencie osobom zainteresowanym. Ubolewam, lecz niestety nie potrafię tego uczynić, ponieważ doba ma 24 godziny i kropka! Doba nie ma właściwości gumy i nie rozciągnie się do 48 lub 54 godzin – choć niektórzy życzą sobie nawet podwojenia posiadanego czasu.
To, co można uczynić – to kierując się wytycznymi, zawartymi w wielu poświęconych temu tematowi publikacjach, zacząć efektywniej zarządzać swoim czasem, czyli planować poszczególne czynności, ustalać priorytety i określać czas potrzebny na wykonanie wyznaczonych zadań. Sporządzanie planów w formie pisemnej jest podstawą, ponieważ zarządzanie czasem jest niczym innym, jak systematycznym wykorzystywaniem strategii planowania. Idea nie jest nowa, a narzędzia wykorzystywane przy zarządzaniu czasem są nieskomplikowane w swoim użyciu. Wiele podręczników zawiera szereg ćwiczeń pomagających wprowadzić do codziennego życia te różnorodne strategie. Skoro jest to takie proste to, czemu tak wiele osób zniechęca się jeszcze przed rozpoczęciem ich stosowania?
Szukając odpowiedzi na to pytanie, powróćmy na chwilę do sytuacji zajęć szkoleniowych, na których często zadaję uczestnikom skarżącym się na brak czasu pytanie: „Ile dokładnie brakuje Wam czasu w ciągu doby?”. Wy, Drodzy Czytelnicy, również spróbujcie sobie na to pytanie odpowiedzieć. Następnie pytam: „Na co te brakujące godziny chcielibyście poświęcić?”. Analizując pokrótce odpowiedzi można stwierdzić, że rzeczy, na które najczęściej brakuje nam czasu, są w naszej opinii bardzo nam potrzebne i dla nas dobre, ale niekoniecznie wywołują w nas naturalny entuzjazm.
„Na co, na przykład, chciałaby Pani poświęcić te dwie brakujące godziny?” – pytam młodą dziewczynę.
„Od dawna marzę, aby się pozbyć tych wałeczków.” – odpowiada, uśmiechając się i klepiąc po brzuchu – „Chciałabym wreszcie pójść na jakiś aerobik.”
„Czy wie Pani gdzie w pobliżu Pani mieszkania jest takie miejsce?” – pytam.
„Tak, znam nawet kilka klubów fitness w pobliżu domu, więc mam z czego wybierać.” – odpowiada śmiejąc się i potakując głową.
„Czy była Pani, choć w jednym z nich?”
„Nie.”
„Czy dowiadywała się Pani o godzinach otwarcia i formach oferowanych tam zajęć?”
„Nie.”
„A nie sadzi Pani, że gdyby Pani tam poszła, aby porozmawiać, zobaczyć, ustalić wstępnie terminy, to szybciej by znalazła Pani na to czas?”
„Pewnie tak.” – odpowiada trochę zaskoczona.
Jeszcze jedna rozmowa z kobietą w średnim wieku, której brakuje tylko pół godziny dziennie.
„Ciekawa jestem, na co Pani brakuje te pół godziny?” – zagaduję.
„Zwyczajnie.” – odpowiada, wzdychając – „Chciałabym po prostu mieć czas, aby posprzątać w mieszkaniu.”.
„Czy bardzo lubi Pani sprzątać w mieszkaniu?”
„Oczywiście, że nie.”
„Czy rzeczywiście chce Pani codziennie sprzątać w mieszkaniu?”
„No, nie.”
„A czy to nie jest tak, że nie ma Pani czasu na sprzątanie, bo niespecjalnie lubi Pani sprzątać?”
„No, tak.” – zgadza się ze mną.
Nie mamy czasu, bo nie chcemy go mieć, bo nie chcemy robić tego, na co ten czas miałby być przeznaczony. Jeśli coś dostarcza nam autentycznej przyjemności i radości, to najczęściej łatwo znajdujemy na to czas. Czyż nie jest tak, że w wielu przypadkach wolimy narzekać na brak czasu, zamiast zabrać się do roboty, której nie lubimy, albo uczciwie się przyznać, że nie chcemy tego robić?
Dziecko w swojej szczerej naiwności mówi: „Nie chcę.”. Człowiek poważny, na stanowisku, nie może sobie na to pozwolić, więc używa zamiennika w postaci komunikatu – „Nie mam czasu. Jestem bardzo zajęty!”. Doskonała, uniwersalna, w dodatku bardzo wiarygodna wymówka! No, bo kto by śmiał nie uwierzyć, że w naszych czasach – czasach postępu, rozwoju, a ponad wszystko ciągłego pośpiechu – taki komunikat może być nieprawdziwy?! Ba! Mało, że zostaliśmy już w oczach otoczenia oraz własnych poprzez to usprawiedliwieni i nie musimy wykonywać niechcianej czynności, to jeszcze dzięki temu wyglądamy na osobę wielce zapracowaną i siłą rzeczy bardziej szanowaną!
Dziecko stara się podporządkować sobie rzeczywistość poprzez wymachiwanie rączkami i nóżkami, niekiedy w pozycji poziomej, wykrzykując „Chcę!” lub „Nie chcę!” – w zależności od tego, co w sposób autentyczny w danej chwili odczuwa. My, dorośli, jesteśmy bardziej subtelni w wyrażaniu własnych opinii. Nie mówimy wprost, tylko używamy wymówek, słów-wytrychów, często przy tym oszukując – również samych siebie. Jak tarczą zasłaniamy się brakiem czasu przez zadaniami, sytuacjami, a nawet przed osobami, które nie wywołują w nas entuzjazmu i sympatii. Samooszukiwanie, jak w każdym przypadku, w tym również, jest narzędziem, które powoduje sytuację komfortu emocjonalnego, lecz tylko na krótką chwilę, ponieważ oszukując siebie przestajemy wiedzieć, czego my sami tak naprawdę chcemy – gubimy się w natłoku nakazów, obowiązków, „zakazanych” przyjemności. Aż dochodzimy do punktu, w którym sami nie wiemy, czego chcemy. A problem polega na tym, że tylko i wyłącznie my sami jesteśmy ekspertami w tej sprawie.
Warto przyjrzeć się sytuacjom, w których usprawiedliwiamy się brakiem czasu. Warto zastanowić się, czy problem stanowi brak czasu, czy też sama sytuacja, dla uniknięcia, której znajdujemy taką wymówkę. Często na przykład zdarza się tak, że tłumaczymy brak punktualności napiętym terminarzem zajęć. Być może należałoby zastanowić się, czy notoryczne spóźnianie się na spotkania z konkretną osobą nie stanowi sygnału, że mamy problem w relacjach osobistych właśnie z tą osobą.
Zadając sobie trud spojrzenia w głąb siebie, analizując swoje pragnienia, obawy i dążenia, możemy uzyskać odpowiedz na pytanie: „Czego ja tak naprawdę chcę?”. Ponoć uzyskanie właściwej odpowiedzi na to pytanie to połowa sukcesu. Przypuszczam, że jest to połowa sukcesu również w efektywnym wykorzystaniu naszego czasu. Jeśli będziemy w swoim codziennym życiu podejmować się tego, co w rzeczywistości chcemy osiągnąć, to będzie nam łatwiej znaleźć na to zarówno czas jak i siły oraz sposobności.
Aktualizacja: 2017-01-10
Katarzyna Szmielowa

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować