Słabe oceny ucznia – jak rozmawiać z nauczycielem?

Sytuacje, w których rodzice są zmuszeni rozmawiać z nauczycielami o złych ocenach swoich dzieci, można podzielić na dwie grupy. Pierwsza, to sytuacje, kiedy opiekunowie wiedzą, że dziecko ma kłopoty z nauką i nie radzi sobie z wymaganiami. Wówczas po raz kolejny udają się do szkoły, by usłyszeć przykre dla siebie informacje. Druga grupa sytuacji to te, kiedy nieświadomi niczego rodzice otrzymują informację, że ich pociecha ma kłopoty. Do tej pory żyli w przekonaniu, że sobie świetnie radzi, a tu nagle grom z jasnego nieba!
Jak widać, każda z opisanych sytuacji wymaga nieco odmiennego podejścia do sprawy i innych sposobów rozwiązywania. W pierwszej warto wspólnie z wychowawcą zastanowić się, jak najlepiej pomóc dziecku. Skoro jego problemy z nauką utrzymują się przez dłuższy czas, to znaczy, że sprawa jest poważna. W drugiej sytuacji należy pomyśleć, jakie ostatnie wydarzenia w życiu ucznia mogły przyczynić się do nagłego pogorszenia jego ocen.
Rodzic może przyjmować wobec szkoły i nauczycieli różne postawy. W zależności od tego, którą wybierze, tak będzie się odnosił do rozmówcy. Bywa, że rodzice już na samym wstępie są pełni pretensji do szkoły, że ta nie uchroniła ich pociechy przed kłopotami. Obok pretensji pojawia się złość, rozczarowanie, a czasem – obraza. W wyniku tego rodzice zaczynają negatywnie reagować na wszelkie uwagi ze strony nauczycieli i odrzucają wszelkie informacje, które ci chcą im przekazać.
Warto się w tym momencie zastanowić, jaki powinien być cel rozmowy z nauczycielem. Jeśli bowiem jest nim udowodnienie szkole, że się myli, że nasze genialne dziecko jest najwspanialsze na świecie, tylko te „głupie panie” się na nim nie poznały, to rodzi się pytanie, czy aby na pewno działamy w interesie dziecka? Czy przypadkiem nie walczymy o naszą urażoną dumę?
Często tak się chyba niestety dzieje, że rodzice oskarżają szkołę, a szkoła – rodziców, o to, kto jest winny, kto nie wykazał się kompetencjami, kto się za mało opiekował dzieckiem i – wreszcie – kto ma, a kto nie ma racji. Tak formułowane zarzuty prowadzą jedynie do wzrostu napięcia i niczego nie rozwiązują.
Wydaje się, że podstawowym celem rozmowy rodziców z nauczycielem powinno być znalezienie sposobu rozwiązania problemu – ustalenie, jak można pomóc dziecku. Trzeba się zastanowić, co może i powinien zrobić sam rodzic, a co dla jego dziecka może uczynić nauczyciel.
Pani Ewa przyszła do wychowawczyni z pretensjami, że jej córka Ewelina (uczennica drugiej klasy gimnazjum) ma na koniec pierwszego semestru kilka dwójek. Do tej pory dziewczynka miała bardzo dobre oceny. Wychowawca spokojnie przypomniał mamie, że od początku roku nie pojawiła się na żadnym dniu otwartym, ani na żadnym zebraniu, a informacje o kłopotach córki wpisywane były do dzienniczka. Okazało się, że córka podrabiała podpisy matki. Panie pokonały chwilowe napięcie i ustaliły plan działania. Pani Ewa kontaktowała się z wychowawcą telefonicznie, a ten powiadamiał ją o wszystkich nieobecnościach córki, wagarach i nieprzygotowaniach do sprawdzianów. Mama zwiększyła dyscyplinę domową i poświęcała Ewelinie więcej uwagi, co zaowocowało poprawą ocen na koniec roku.
To prawda, że rodzice mogą być bardzo zabiegani, ciężko pracują, ledwo wyrabiają się ze swoimi obowiązkami i kiedy do tego wszystkiego dochodzą kłopoty z dzieckiem w szkole, wydaje się im, że cały ich świat się wali. Tak, jakby dziecko robiło im na złość.
Funkcjonuje powiedzenie: „małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot”. Faktycznie, im starsze dziecko, tym większe wyzwania i wymagania są przed nim stawiane. Może się zdarzyć, że go przerosną. Musimy więc pamiętać, że: po pierwsze – wszelkie trudności są do rozwiązania, po drugie – jako rodzice mamy wspierać nasze dzieci i pomagać im pokonywać problemy.
W drugim przypadku, kiedy zmiana sytuacji szkolnej dziecka na niekorzyść jest wielkim zaskoczeniem dla jego rodziców, należy ustalić, co takiego się stało, że nam się dziecko „popsuło”. Nauczyciele mogą okazać się tu naszymi najlepszymi sprzymierzeńcami. Poza sporadycznymi wyjątkami (w każdym zawodzie są ludzie, którzy się nie nadają do jego wykonywania), większości nauczycieli bardzo zależy na sukcesach i powodzeniu własnych uczniów. W końcu to ich osiągnięcia są jakąś miarą umiejętności dydaktycznych i wychowawczych pedagogów. I z takiego założenia warto wychodzić, kiedy planujemy rozmowę z nauczycielem.
Warto też pamiętać, że nasze dzieci spędzają w szkole wiele godzin. Znajdują się wówczas w sytuacjach, w których rodzic rzadko może je obserwować. A bywa, że zachowanie wśród rówieśników jest radykalnie różnie od tego, jakim charakteryzuje się dziecko w obecności dorosłych. Bywa też tak, że rodzice widują swoje dzieci przez godzinę lub dwie dziennie, z czego większość to kolacja i odrabianie lekcji. Może się wówczas okazać, że przez cały czas oceniają dziecko przez pryzmat okresu, kiedy było mniejsze i spędzało z nimi więcej czasu.
Kiedy się nad tym wszystkim zastanowić, wypada dojść do wniosku, że nauczyciel i szkoła to jednak sojusznicy rodzica, a nie jego wrogowie. A więc należy zachować życzliwe nastawienie do rozmówcy i mieć jasno sprecyzowany cel: wspólne poszukiwanie najlepszego wyjścia z sytuacji.

O czym warto pamiętać, idąc na spotkanie z wychowawcą?

1. Jaki jest cel tej rozmowy, co chcę uzyskać?
2. Nauczyciel nie jest moim, ani mojego dziecka, wrogiem.
3. Nauczyciel widzi moje dziecko w sytuacjach, w których ja go nie oglądam.
4. Nauczyciel ma spore doświadczenie i opiekuje się wieloma uczniami w podobnym wieku. Łatwiej mu więc porównać moje dziecko do innych i udzielić rady.
5. Tylko życzliwa rozmowa może dać konstruktywny efekt.
6. Nauczycielom również zależy na powodzeniu mojego dziecka.

Beata Badziukiewicz, pedagog szkolny (2008-02-13)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować