Mali odkrywcy, czyli pasja badawcza

Czasem zadajemy sobie pytanie, do którego momentu możemy pozwolić maluchowi na testowanie rzeczywistości. Czy „badanie” kałuży za pomocą patyka lub, o zgrozo, własnych paluszków jest dopuszczalne, czy absolutnie zabronione? Co zrobić gdy ujrzymy w słodkich objęciach naszej pociechy wielką i obślizgłą żabę? Jak reagować, gdy maluszek z upodobaniem skacze z jednej kałuży do drugiej? Pytania te rodzą się czasem w naszych głowach, gdy widzimy pomysły na spędzanie czasu naszych pociech. Zastanawiamy się, czy i kiedy powiedzieć „stop”.
Dzieci – żółtodzioby w naszym świecie – są niejako zaprogramowane, aby w jak najkrótszym czasie wszystkimi swoimi zmysłami poznać wszelkie aspekty rzeczywistości, w której żyjemy. Smakują życie w sposób bardzo spontaniczny i bezpośredni. Poznają świat poprzez obraz, dźwięk, dotyk, zapach, a także wyobraźnię. Czasem nie potrafią odróżnić rzeczywistości od fantazji. A testowanie świata pomoże im poukładać te wszystkie informacje, które do nich docierają.
Dziecku nie może wystarczyć nasz zakaz „nie dotykaj kuchenki, bo jest gorąca”. Nie może, gdyż początkowo nie rozumie pojęcia „gorący” – wszak nigdy tego nie doświadczyło. Jeżeli jednak pozwolimy maluchowi dotknąć kaloryfera, zbliżyć dłoń do niezbyt nagrzanej kuchenki, z pewnością szybko cofnie rączkę. Wtedy należy mu wyraźnie powiedzieć, że to jest gorące i nie wolno tego dotykać. Taką lekcję popartą własnym doświadczeniem z pewnością zapamięta.
Warto pobawić się z maluchem w zabawy aktywizujące jego zmysły – będzie to w zgodzie z jego potrzebami rozwojowymi. Aktywności te pozwolą zaspokoić jego, niemalże bezgraniczną, ciekawość świata. Małe dzieci z upodobaniem korzystają ze zmysłu dotyku w procesie poznawania rzeczywistości. Próbują dotknąć każdą rzecz w sklepie, doprowadzając czasem rodziców do rozpaczy, a nierzadko strat finansowych. Wykorzystajmy tę potrzebę i stwórzmy dziecku możliwości dotykania świata. Zapoznajmy je z różnymi materiałami – pluszowym kocykiem niemowlęcym, szorstkim swetrem z wielbłądziej wełny, chropowatym papierem ściernym, gładkim papierem do pisania… Niech odkryje miękką gąbkę i twardy kamień, kłujące igły sosny i mięciutką watę, duże ziarna fasoli i malutkie ziarenka maku, ciepły kaloryfer i zimne wnętrze lodówki. Pobawcie się w poszukiwaczy różnorodnych powierzchni w domu. I nazywajcie je, aby dziecko powiązało odczucie z pojęciem.
Innym sposobem na rozwijanie zmysłu dotyku jest wykonanie „tablicy odkryć”, po której spaceruje się palcami. Na dużym kartonie narysujcie drogę, posmarujcie ją klejem i posypcie piaskiem – po wyschnięciu będzie to trasa do przejścia. Wzdłuż trasy zaprojektujcie różne „przystanki”. Przyklejcie do nich różne materiały. Odwiedzanie przystanków da świetną okazję do rozmowy o tym, co czują paluszki i do zapamiętania pojęć „dotykowych”.
Inną, świetną okazją do dotykania świata jest kontakt z naturą: zanurzanie dłoni w strumyku, pieszczenie kota, głaskanie śliskiej żaby, lepienie gołymi rączkami kulek ze śniegu, robienie „pączków” z błota. Jeżeli te zabawy nie stanowią niebezpieczeństwa dla naszego malucha, pozwólmy mu zdobywać nowe doświadczenia, wzbogacające jego wiedzę o otaczającym świecie.
Warto również uwrażliwić naszego malucha na świat dźwięków. I tu również możemy wyjść od naturalnej gamy dźwięków, z którymi spotykacie się na co dzień. Wsłuchajcie się w odgłosy przejeżdżającego samochodu, tramwaju, szczekającego psa, pani idącej w butach na obcasach, czy trzaskania drzwi od samochodu. Pobawcie się w zgadywanie, co wywołuje dany dźwięk. Załóżcie domowy zespół taneczny. Będzie to idealny sposób, aby pokazać dziecku, jak różnorodną muzykę stworzyli ludzie – głośną i cichą, szybką i wolną, rytmiczną i arytmiczną. Razem ruszajcie się, tańczcie, bawcie w rytm muzyki. Stwórzcie też domową orkiestrę, wykorzystując garnki, pokrywki, szklanki napełnione wodą. Możecie też we własnym zakresie wyprodukować różne grzechotki, wsypując do słoiczków różnorodne ziarenka – fasoli, maku, grochu. Przetestujcie, jaki dźwięk wydaje darty papier, zgniatana folia aluminiowa, przelewana woda, kamyk zrzucony na podłogę. Zamieńcie się także w „człowieka-orkiestrę”. Gwiżdżcie, śpiewajcie, klaszczcie, wybijajcie stopami różne rytmy.
Nie wolno dopuścić, aby w trakcie naszych „światopoznawczych zabaw” leniuchował wzrok. A więc: oczy szeroko otwarte i… Pobawcie się w odtwarzanie rytmów wzrokowych. Ułóżcie na przemian marchewki i pietruszki w powtarzający się wzór. Zamieńcie się w szpiegów mówiąc: „widzę coś czerwonego” – niech maluszek wytropi, co. Dopasowujcie pokrywki do odpowiednich garnków. Oglądajcie książeczki i opowiadajcie, co widzicie na obrazkach. Układajcie wspólnie puzzle.
Cenne są także doświadczenia ruchowe. Dzieci próbują swoich sił, pokonując różne przeszkody. Lubią wchodzić na murki, wspinać się na drzewa, przeskakiwać kałuże. Ruch sprawia im przyjemność, a udany manewr wywołuje poczucie mocy. Maluch jest dumny z siebie. Wzrasta jego pewność siebie i wiara we własne siły i możliwości. A to jest bezcenny składnik poczucia „ja”. Informacja o sobie: ”ja jestem ten, który sobie radzi”, pozwoli mu w przyszłości stawić czoła, trudnym nieraz, sytuacjom i wyzwaniom.
Ale przede wszystkim, wybierzcie się w teren. Zachęcajcie pociechy do eksperymentowania, nie ograniczajcie ich spontaniczności. Każde przeżyte doświadczenie jest dobre i warte komentarza. Gdy jesteśmy na dworze, mamy nieograniczoną liczbę okazji, aby zobaczyć, usłyszeć, poczuć, dotknąć i posmakować świata w całym jego bogactwie. Wystarczy zatrzymać się przy trawniku i poszukać jego mieszkańców. Z pewnością zauważymy mrówki, dżdżownice oraz inne dreptające i fruwające małe stworzenia. Może podbiegnie do nas piesek sąsiadki lub sroka spojrzy na nas, śmiesznie przekręcając główkę. A może warto raz nie uciekać do domu, gdy zacznie padać deszcz. Wyjdźmy mu na spotkanie, uzbrojeni w kalosze i parasol. Poznajmy, jakie to uczucie, gdy krople deszczu spadają na rączkę czy policzki. Jaki odgłos wydaje deszcz, uderzając w różne powierzchnie. Jak wygląda woda płynąca po chodniku. Jak zmieniają się kolory, zapachy i światło. To wszystko będzie z pewnością pasjonujące dla małego odkrywcy.
A może warto wybrać się na odkrywanie świata za miastem, zbadać życie na łące, położyć się na niej, oglądać przepływające chmury i opowiadać sobie nawzajem, do czego wydają nam się podobne.
Te wszystkie aktywności nie tylko nauczą świata naszą pociechę. Przypomną także nam, dorosłym, jak cieszyć się życiem. Radość z patrzenia jak maluch goni motyla, wdrapuje się na drzewo, czy piszczy z emocji, huśtając się na huśtawce, powoduje, że i dorosły czuje się bardziej związany ze światem, na którym żyje. Warto pielęgnować naturalną ciekawość świata naszych pociech i radość, jaką wnoszą w nasze życie.
mgr Agnieszka Grabek, specjalista psychologii klinicznej dziecka; Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna nr 10 w Warszawie (2008-01-16)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować