Przemoc w szkole – nauczyciel-uczeń, cz.1

Warto zwrócić uwagę, że ostatnio, kiedy mówimy o przemocy w szkole, mamy na myśli przemoc rówieśniczą. Jednak przecież również dorośli obecni w szkole, czyli nauczyciele i pedagodzy, stosują przemoc wobec dzieci. W badaniach przeprowadzonych w szkołach podstawowych w 70% przypadków zaobserwowano stosowanie przemocy przez pedagogów wobec uczniów. Najczęściej występowała ona w postaci bicia uczniów linijką po rękach, uderzania dziennikiem po głowie, szarpania za włosy czy ciągnięcia za ucho.
Nauczyciele, którzy powinni być dobrze przygotowani do pracy z dziećmi, to znaczy powinni umieć pracować z grupą, rozwiązywać sytuacje konfliktowe, łagodzić spory, w życzliwy sposób pokazywać uczniom właściwe sposoby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, w dużej mierze są zwolennikami kar cielesnych i zaostrzania dyscypliny. Jest to świadectwem niskiego poczucia własnej wartości, braku pewności w pełnionej roli, braku kompetencji, niskich umiejętności radzenia sobie z trudnościami. Być może jest to sygnał, że dorośli w ogóle nie mają pomysłu, jak w przyjazny dla dzieci sposób uczyć ich dobrego funkcjonowania w społeczeństwie i kompetencji życiowych. Niestety, niewiele osób widzi związek pomiędzy zapędami dorosłych do surowego karania uczniów a rosnącą agresją wśród młodych ludzi.
Jeśli zauważymy, że nasze dziecko boi się chodzić do szkoły, jest w gorszym nastroju, albo przestało chętnie opowiadać o tym, co się w szkole dzieje, warto zbadać sprawę. Jeśli ustalimy, że powodem tych zmian jest postępowanie nauczyciela, trzeba podjąć interwencję.
Pierwszym krokiem powinna być rozmowa z dzieckiem i zastanowienie się, jak bardzo szkodliwe są działania nauczyciela. W pewnej szkole nauczycielka wychowania fizycznego postanowiła, że o końcowej ocenie z przedmiotu będzie decydowała sprawność dzieci podczas musztry. Kłopot polegał na tym, że dzieci w drugiej klasie szkoły podstawowej mają prawo mylić stronę lewą z prawą, szczególnie, kiedy polecenia są wydawane w postaci rozkazu i w dużym tempie. Niestety, dla wielu uczniów oznaczało to obniżoną ocenę na koniec semestru. Część rodziców podjęła interwencję w tej sprawie, a część uznała, że nie jest to problem wystarczająco ważny, by się nim zająć. W końcu „czwórka” na koniec roku zamiast „piątki” nie jest zła.
W takich przypadkach warto porozmawiać z dzieckiem, dowiedzieć się, na czym jemu zależy. Czasami rodzice „robią afery” w szkole, ponieważ to, co się dzieje dotyka ich osobiście, często w większym stopniu niż ich pociechy.
Kiedy jednak ustalimy, że dziecku jest przykro, że mu zależało, że się starało, że poczuło się niesprawiedliwie potraktowane, nie należy go zostawiać z tym kłopotem samego. Na początku trzeba ustalić z dzieckiem fakty. Fakty, a nie tylko wrażenia. Czasami dzieci czują się skrzywdzone w sytuacjach, które obiektywnie krzywdzącymi nie były. Nie zostawiajmy ich wtedy z tym odczuciem, nie krytykujmy, nie miejmy do nich pretensji, tylko spróbujmy realnie przedstawić sytuację. W końcu to od nas dziecko ma nauczyć się właściwego oglądu świata i adekwatnych reakcji wobec zaistniałych zdarzeń.
Aby ustalić fakty, można dopytać dziecko:
– czy wszyscy byli oceniani w podobny sposób,
– za co dzieci były oceniane (czy dziecko to wie),
– czy dziecko wiedziało, jakie jest polecenie,
– czy rozumiało, co ma zrobić,
– czy nauczyciel dał dziecku szansę na poprawę?
Następnym krokiem powinna być rozmowa z nauczycielem. Spokojna rozmowa to najlepszy wstęp do załatwienia sprawy. Nauczyciel może być niemiły, obcesowy, zwalić całą winę na uczniów albo spokojnie przyjrzeć się sytuacji, wysłuchać naszych argumentów, opowiedzieć, jak z jego strony wyglądało to zdarzenie. Kiedy możemy rozmawiać z drugim człowiekiem, sprawa jest do rozwiązania.
Jeśli jednak nie ma możliwości porozumienia, warto się dowiedzieć, czy ktoś jeszcze w klasie jest źle traktowany przez tego nauczyciela. Możemy poszukać sojuszników wśród innych rodziców.
Kolejny krok to rozmowa z wychowawcą. Dość szybko możemy się zorientować, czy wychowawca będzie naszym sojusznikiem czy nie. Wydaje się, że to, co powinien on uczynić, to odbyć koleżeńską rozmowę dotyczącą zaistniałej sprawy tak, by – nie gubiąc potrzeby chronienia dzieci przed niesprawiedliwym traktowaniem – wpłynąć na kolegę czy koleżankę z pracy, by ta lub ten przyjrzeli się swojemu postępowaniu.
Jeśli i to nie pomoże, pozostaje ostateczny środek w każdej szkole, czyli zwrócenie się do dyrekcji, a jeśli sprawa jest wyjątkowo bulwersująca – do kuratorium.
Od nauczyciela powinniśmy oczekiwać jasnych reguł postępowania – jasnych zarówno dla rodziców jak i dla dzieci, przestrzegania tych reguł wobec wszystkich i w jednakowy sposób, życzliwości wobec naszych dzieci, pomocy w nauce i w realizowaniu zadań, dawania szansy na poprawę, jeśli uczeń wykonał jakieś zadanie niepoprawnie.
Beata Badziukiewicz, pedagog szkolny (2007-08-28)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować