Po co nam kompromis? cz. I

Mamy różne nawyki i doświadczenia. Inne rzeczy i wydarzenia są dla nas trudne, inaczej też widzimy nasze wspólne problemy. Szczególnie w początkowej fazie związku świat mój i świat partnera to dwa różne światy, w których pod tymi samymi pojęciami kryją się często odmienne treści. Jeśli nie opowiemy sobie swoich światów, może dojść między nami do bardzo wielu nieporozumień. Jeśli zaś wojna domowa nie jest naszym ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu, to warto poszukać innych rozwiązań dla naszych sporów.
Kasia nie lubi siebie. Czuje się winna wszystkim porażkom, jakich doświadcza. O sukcesach (i to niemałych) mówi: „Udało mi się, znowu miałam szczęście.”
Marek jako nastolatek stracił w wypadku samochodowym oboje rodziców. Bardzo chciałby mieć rodzinę, być kochany.
Kasia: „Do kina chodzimy na filmy, które wybiera mój partner, Łukasz. Mnie się marzy rozgrzany piasek, ale wakacje zawsze spędzamy bardzo aktywnie, bo tak chce mój partner. Nawet posiłki jemy wtedy, gdy on jest głodny.”
Marek: „Moja żona, Małgosia, po urodzeniu Marysi przeniosła się do swoich rodziców. Powiedziała, że nie wróci, dopóki nie pozbędę się swojego psa. Przecież wiążąc się ze mną wiedziała, że mam zwierzaka. Tyle pracy i serca w niego włożyłem... Teraz Małgosia uznała, że pies brudzi, a ona nie ma zamiaru po nim sprzątać. Oddam go, bo nie mam innego wyjścia. Chcę, żeby żona i córka wróciły do domu. Zastanawiam tylko się, czego Małgosia zażąda ode mnie następnym razem?
Historie związków Kasi i Marka, tak jak wielu innych im podobnych, to dzieje ulegania, wynikającego z przeświadczenia, że nie można inaczej, z rezygnacji z własnych potrzeb na rzecz partnera. Wynik przekonania, że nie zasługuje się na nic lepszego. Kasia i Marek ulegają, bo wydaje im się to jedynym sensownym sposobem zachowania. Sądzą, że tak trzeba. Z nieustannej obawy przed rozpadem związku, gotowi są posunąć się niezwykle daleko w swoich ustępstwach. Z lęku przed odrzuceniem, rezygnują z własnych potrzeb, bo chcą być kochani i szanowani, chcą sprostać wymaganiom, jakie stawia im partner. Paradoksalnie, poprzez uległość – a co za tym idzie – zakłócenie symetrii układu, zwiększają prawdopodobieństwo, że ich związki okażą się równie nietrwałe, jak wiele innych.
Dzieje się tak, ponieważ w większości związków toczy się – mniej czy bardziej jawna – walka o dominację. Jeśli walka ta zakończy się sukcesem jednej ze stron, to z dużą pewnością można przewidywać, że z czasem dojdzie do zaniku więzi emocjonalnej między partnerami. Partner zwyciężający zazwyczaj przestaje interesować się partnerem podporządkowanym. Bywa też tak, że walka trwa latami, stając się sposobem na wspólne życie. W związku panuje względna równowaga, ale tylko dlatego, że siły obu stron są względnie wyrównane.
Jeśli ktoś lubi walczyć, żyć w nieustającym napięciu i oczekiwaniu na to, co tym razem wymyśli partner, jeżeli obie strony akceptują istniejącą sytuację, jeżeli nieustanną próbę sił traktują jako źródło darmowej rozrywki, to nic nie stoi na przeszkodzie, by budować właśnie taki typ relacji partnerskiej.
Jeśli zaś wojna domowa nie jest naszym ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu, to warto poszukać innych rozwiązań dla naszych nieporozumień.
Jednym z nich jest obustronne ograniczenie zapędów w walce o dominację i świadoma, aktywna obrona przed każdym posunięciem, które może zagrozić zakłóceniem symetrii i harmonii w związku. Innymi słowy – dbanie o równowagę. W tym, o równowagę w zaspakajaniu potrzeb obojga partnerów. Do tego celu służy nam właśnie kompromis.
Kompromis to ugoda, polubowne rozwiązanie sporu, osiągnięte na drodze wzajemnych ustępstw. Kompromis to przedyskutowanie życzeń każdego z partnerów i negocjowanie możliwych do przyjęcia dla obu stron rozwiązań. To wzajemne porozumienie, umożliwiające osiągnięcie korzyści: realizacji wspólnie wytyczonego celu przy minimum strat, w tym strat emocjonalnych – wzajemnego żalu i nawarstwiających się urazów.
Rozwiązanie z pozoru niezwykle proste, tylko jak je zrealizować?
Pierwszą przeszkodą, stojącą na drodze kompromisu, jest rozbieżność potrzeb obojga partnerów. Rozbieżność ta jest jednak czymś jak najbardziej naturalnym. Tak jak naturalne są różnice dotyczące stylu życia, przyzwyczajeń, poglądów, jak różne są nawyki związane z codziennością. W naszych domach rodzinnych nieco inaczej wyglądały przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, inne były zasady dotyczące planowania urlopu, inaczej podejmowało się decyzje dotyczące wydawania pieniędzy czy zakupu kanapy. Być może inaczej gotowało się zupę pomidorową. Mamy różne nawyki i doświadczenia. Inne rzeczy i wydarzenia są dla nas trudne, inaczej też widzimy nasze wspólne problemy. I choć może się to wydać nieprawdopodobne, nie zawsze mamy świadomość owych różnic. Szczególnie w początkowej fazie związku świat mój i świat partnera to dwa różne światy, gdzie pod tymi samymi pojęciami kryją się często odmienne treści. Jeśli nie opowiemy sobie swoich światów, może dojść między nami do bardzo wielu nieporozumień.
Jedynym sposobem uniknięcia nieporozumień, spowodowanych takimi różnicami, jest otwarta komunikacja. Jest to umiejętność wyrażania wprost swoich pragnień, umiejętność mówienia o uczuciach, również tych powodowanych reakcjami partnera. Bardzo ważne, by robić to w sposób nie raniący go, pozwalający mu na wysłuchanie tego, co mamy mu do powiedzenia, bez prowokowania go do wybuchów złości. Otwarta komunikacja ma na celu porozumienie się z drugą osobą, nie zaś rozładowanie własnych, negatywnych emocji kosztem drugiego człowieka. Jest niezbędnym elementem uzyskiwania porozumienia i wypracowywania kompromisowych rozwiązań w sytuacji różnicy potrzeb istniejącej pomiędzy partnerami.
mgr Hanna Lemańska-Węgrzecka, specjalista psychologii klinicznej, socjoterapeuta, absolwentka szkolenia z zakresu terapii rodzin; Firma Profesja Consulting (2007-08-28)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować