Jedenaste: nie podrywaj żonatych mężczyzn

Nawet w tak spontanicznej dyscyplinie, jaką jest podrywanie, obowiązuje kodeks honorowy. Dla wielu kobiet jeden z jego pierwszych punktów brzmi: Żonaci mężczyźni są niewidzialni. Czy kobiety, które tego nie przestrzegają, zasługują na potępienie?
Kiedy dobrze się bawimy na przyjęciu albo w klubie, rozsyłanie uśmiechów i rzucanie mężczyznom powłóczystych spojrzeń wydaje się być zupełnie naturalne i podyktowane po prostu dobrym nastrojem. Ktoś wpada nam w oko. Widzimy, że on też na nas zerka, zalewa nas przyjemna adrenalina i rozpoczynamy flirtowanie. Kiedy na jego palcu zauważamy obrączkę, mamy dwie możliwości. Jesteśmy oburzone, że żonaty mężczyzna daje się wciągnąć we flirt (albo sam go nawiązuje), odwracamy się na pięcie i kończymy znajomość, która tak naprawdę jeszcze się na dobre nie zaczęła, albo myślimy: „Jego żona, jego problem!” i kontynuujemy zabawę.

Solidarność jajników

Kobiety, które wycofują się, kiedy dowiedzą się, że interesujący je mężczyzna jest żonaty, uzasadniają to solidarnością jajników. Nie podrywają żonatych, bo nie chciałyby, żeby inna kobieta podrywała ich męża. Nie zrobią jej tego, co im tak bardzo niemiłe. Interesujące jest to, że osobą, która myśli o nieobecnej żonie, jest jej potencjalna konkurentka, a nie jej mąż. I tak właśnie usprawiedliwiają się kobiety, dla których obrączka nie jest żadną przeszkodą. One nie mają żon, więc nie mają się czym przejmować. Żona powinna być powodem do niewdawania się w romans dla swojego męża, nie dla kobiety, która nigdy w życiu nie widziała jej na oczy. Kto ma rację? To kwestia indywidualnego systemu wartości i empatii, ale można znaleźć argumenty na poparcie obydwu postaw.
Najprostszy z argumentów przemawiających za odpuszczaniem sobie żonatych mężczyzn jest taki, że nie powinno się robić ludziom świństw, nawet jeśli się tych ludzi nie zna. Warto pomyśleć nie o sobie i nie o mężczyźnie, który nam się podoba, ale o właścicielce drugiej obrączki. To ona będzie cierpieć, jeśli nasz niewinny flirt zacznie zamieniać się w coś więcej. I nie ma tu znaczenia, że teoretycznie to jej mąż ma nie dopuszczać do dwuznacznych sytuacji, a nie my. Przedszkolne pokazywanie na siebie palcami i mówienie: „To nie ja, to on!”, w żaden sposób nie zmieni tego, co w pewnym sensie z naszego powodu dzieje się w jakiejś rodzinie.
Oczywiście można powiedzieć – i tu pojawia się argument popierający postawę drugiej grupy – że nieważne, z kim nas zdradzają. Ważne, że w ogóle przyszło im to do głowy. Że tak naprawdę nie liczy się, czy wycofamy się na widok obrączki, czy nie, jeśli tylko będzie się z czego wycofywać. Innymi słowy, sprawa jest przegrana w momencie, w którym mężczyzna podejmie decyzję o flircie, a z czasem nawet o czymś więcej. Według tej teorii, druga kobieta pełni jedynie rolę zapalnika, elementu wyzwalającego reakcję, która prędzej czy później i tak by nastąpiła, bo mężczyzna po prostu był gotowy do zdrady. To, czy chcemy być kamyczkiem, który rozpoczyna śmiercionośną lawinę, zależy tylko od nas.

Uczucie czy zabawa?

Kiedy w naszym życiu pojawia się żonaty mężczyzna, przede wszystkim musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak traktujemy to, co zaczyna się miedzy nim a nami dziać. Zdarza się, że dla niektórych kobiet nobilitujące jest zainteresowanie żonatego mężczyzny. Wydaje im się, że tacy są „trudniej dostępni” i jeśli już zwracają na nie uwagę, to bardzo dobrze to o nich świadczy. To dwuznaczna forma dowartościowania się i jeśli taka jest nasza motywacja, warto zastanowić się nad sensem i ewentualnymi kosztami kontynuowania tej znajomości, zawartej tylko dla zabawy. Jeśli chodzi o coś więcej, sprawa się komplikuje, ale przynajmniej komplikuje się z powodu uczuć wyższych, a nie dlatego, że chciałyśmy poczuć satysfakcję bycia wybranką mężczyzny nietykalnego.
Nasze serca nie są zdalnie sterowane. Głęboka fascynacja z opcją przerodzenia się w miłość może połączyć dwoje ludzi, z których jedno jest w związku małżeńskim i nic nie można na to poradzić. Jeśli obie strony są świadome tego, co zaczyna się między nimi dziać i gotowe wziąć za to odpowiedzialność, sprawę można rozwiązać spokojnie i z klasą. Nie oszczędzi to cierpień rodzinie mężczyzny, ale pozwoli uniknąć kłamstw i upokorzeń, a o to warto powalczyć.
Warto zauważyć, że w trójkącie, jaki tworzą żona, mąż i jego druga kobieta, cierpieć może każdy. To nieprawda, że kochanka ma najłatwiej, bo w każdej chwili może odejść i ominą ją wszystkie konsekwencje nawiązania romansu z żonatym mężczyzną. Świadomość, że ma się wpływ na los jakiejś rodziny, nie tylko małżeństwa, ale być może także dzieci, jest trudna do zniesienia. Tym bardziej, że nie ma podstaw by przypuszczać, że będzie to wpływ zbawienny. Nawet przelotne zauroczenie mężczyzny odciśnie piętno na jego związku z żoną. Odpowiedzialność za to, co się między nimi wydarzy, może okazać się ciężarem nie do zniesienia.

Aktorka drugiego planu

Kobieta wchodząca w związek w żonatym mężczyzną musi liczyć się z tym, że prędzej czy później czar cichego romansu i potajemnych schadzek pryśnie, a szara rzeczywistość przytłoczy ją i nie pozwoli zapomnieć, że jest tylko tą drugą. Żonaty mężczyzna to nie partner, do którego można zadzwonić o każdej porze i wyciągnąć do kina, dla którego można zaplanować weekendowy wyjazd-niespodziankę. Nie zabierzemy go na spotkanie z przyjaciółmi, nie przedstawimy rodzicom, nie będziemy przy nim marzyć o sukni ślubnej i przyjęciu weselnym. Potrzeba wiele samozaparcia i naprawdę silnego uczucia, żeby utrzymać związek, stale otoczony aurą wyrzutów sumienia, wiecznie dzielony przez dwa, siłą rzeczy traktowany przez mężczyznę trochę po macoszemu. Żadna kobieta nie lubi dzielić się swoim mężczyzną i mało który mężczyzna udźwignie dwa związki naraz.
Powiedzenie sobie raz na zawsze, że mężczyźni żonaci są niewidzialni i nierobienie żadnych odstępstw od tej reguły gwarantuje, że unikniemy wszystkich tych problemów i niedogodności. A jeśli przy okazji stracimy szansę na wielkie uczucie? Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo i że każdy wybór będzie oczywisty. Jednak jeśli już podejmujemy jakąś życiową decyzję, dbajmy o to, żeby za cenę swojego szczęścia nie skrzywdzić zbyt wielu osób.

Julia Wolin (2008-01-21)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować